Często płacze po kryjomu,
Sprząta, pierze i haruje
I co dzień obiad gotuje.
Wciąż marudna, wciąż zmęczona,
Ni kochanka to, ni żona.
Ciągle przy tym zabiegana,
Czepia się wszystkich od rana.
Lecz można ją oszukiwać,
Zdeptać, pognieść, nadużywać
Naiwnego zaufania,
Ona się przed tym nie wzbrania.
Bo jest głupia, bo jest płytka
Szara, nudna, chora, brzydka,
Nie ważne są babskie smęty ….
Po co płacić alimenty ?
Niechaj biega, niech się złości,
Po co żarcie, niechaj pości !
Znowu jej dokopać trzeba,
Będzie bliżej jej do nieba!
Biega, troszczy się o dzieci,
Pośród burzy i zamieci
Tego wspaniałego świata
Ona walczy wciąż przez lata…
O swą godność, o swą dumę
O zwycięstwo nad rozumem
Głupców, którzy wokół szydzą
I prawdy życia nie widzą,.
Myślą tak humanitarnie
Ale wciąż działają marnie
Świat dla nich fortuny płaci
Wszak panowie to magnaci.
A ich dzieci widzą matkę
Ni kochankę, ni mężatkę
Wcale jej nie oceniają
I szanują i kochają.
Tylko szepczą: kocham Cię
Nawet wtedy, gdy jest źle
Nawet wtedy, kiedy tata
Błądził przez ostatnie lata.
One mają swoje zdania:
Mama jest do przytulania.
Mama kocha i wybacza
I nie lubią kiedy płacze.
Matce ciągle braknie siły
Świat jest szary i niemiły,
Ni kochanka, ni mężatka
Pomyśl, czy nie Twoja matka?
Albo może Twoja żona,
Też jest przecież rozwiedziona….