nie mnie prowadzić i grzać
a błędnym być na bagnach niegasnącym
czerpiąc paliwo znikąd
z przestrzeni
nikt nie poczuje że jestem
nikt że mnie zabrakło
nie mnie prowadzić i grzać
ledwy blady niegasnący – święty w swym jestestwie
nikt nie pozna mnie wśród płomieni
ja sam w nocy jedynie
dla oczu zmęczonych mrokiem mokradeł
rozpaczliwie szukających ledwości tej że
nie mnie prowadzić i grzać
przepłynąć obojętnie
między palcami włosami – błędnym bagiennym być
święty w swym jestestwie