wśród nici uplecionych jakoby wrzask
Obłoku na ciemnej serpentynie cisza
Do rana odzieje posągiem nisza
Porozumień stos jednej barwy tak słucha
Jakoby wódz wśród skupień cisza głucha
Nostalgicznie szuka dnia zarys porzucił
Myślą zgubną kres poczynań odwrócił
Świadkiem tych doznań nań szlak przyodział
Mimo niewiedzy zgubny czas się podział
Rozwiązał światło ujrzawszy jej płomień
Łamiąc pogardę ich dawnych niepowodzeń
Wiążąc go od nowa pilnując tych wart
Iż dniem jego oczu kierował znów żart