Ciała niebieskiego co srebrem lśni
W zieleni tonąc poczułem pragnienie
I łza z oka mego spłynęła mi
Ujrzawszy dno nieba tak piękne
Że wzroku oderwać nie sposób
W błękicie tonąc poczułem łaknienie
Zaznałem miłości wielu osób
Gdy piekło rozwarło przede mną swe wrota
Bym ujrzeć mógł niebyt tysięcy dusz
Czarna zaległa nade mną poświata
Strach mnie ogarnął - a może to już
Lecz nie, nie teraz mi umrzeć przystanie
Jeszcze nie pora, jeszcze nie czas
Lecz chciałbym mieć krótkie dla siebie konanie
Żeby nie smucić za długo Was
Choć śmierć jest sprawą koszmarną i złą
Choć grasz z nią w kości a zawsze wygrywa
To blask nadziei pod jasną powieką
Oświeca życie niby ognia lawina
I ktoś może spytać - co myśl ta przyniesie
Czy radość w smutku - jak mówią poeci
Tafla jeziora odbija promienie
Zostanie zadana śmierć śmierci