W ciemnych korytarzach,
Skupiając widoki
Na dwóch bladych twarzach,
W blasku księżyca - upiora
Biegnę w doby koniec,
Bo dziś to dla mnie zmora.
Podążam ku nocy, jak goniec.
Niosę jej słów kilka,
Co ranią, jak ostrze.
Starczy tylko chwilka
I potrafię dostrzec
Całe iskier morze,
Tych ciskanych w twarze
Z słowem "Idź potworze!"
Dusza już mi karze
Z labiryntu zbiegać,
Znaleźć jasne blaski,
Niemożności macki przegnać
I pokochać słońca brzaski.
Lecz mnie więżą liny,
Labiryntu ściany.
Nie bez mojej winy
Mi zadają rany.
Czekam snu błogiego,
Słodkiej krzty wolności -
Przerwy od mojego
Świata nieszczęśliwości.