zaśmieję się prześmiewczo i na nosie zagram.
Gołębie poderwę do tańca pod niebem.
Chichotem zarażę niczym grypą, śmiechem!
Na przekór regułom nie będę matroną.
Kichnę w twarz buńczucznie skostniałym kanonom.
Gdzie ukłon stosowny, ja połknę kijaszek.
Lecz dlaczego czasem w kułak cicho płaczę?