w ciepły letni dzień...
zahaczyła białą suknią
o tajemnicy klucz...
i nagle kurtyna snu opadła
a mżawka życia znikła...
bo to już nie poranna rosa
lecz światło księżyca wzywa...
przebudzona śpiewem grzechu
w jasnym umyśle dźwięku...
ruszyła przez pustynie łez
po jedyną odpowiedź...
i nagle blask piękna znika
a pozostaje dusza...
bo to co było już nie jest
lecz co jest byłym będzie...