Unosi się na wietrze jak jesienny liść
Tańcząc z podmuchem od losu wydartym
Z konieczności dla konieczności opada
Cicho do reszty się skrada
Robiąc syntezę dla ostatnich przeżyć
Owija się w lepką wilgotną maź
Czuje już tylko przestrzeni brak
Jak bezmiar ruchu znów działa wspak
Przygniata ją ogół kolejnych wstąg
Na górze czuje ich żałość zapadłą
Na dole porozumień cisza
A pomiędzy nimi zepsuta klisza
Szelest do nieba zapowiada odwet
A każda kolejna snuje cichy plan
By oszukać czas jak liczby i nas
Odnaleźć ten podmuch jeszcze raz