przez szyby okien świetlistą drogą
można przejść blaskiem nowej wyobraźni
w magicznym świecie gdzie życie się toczy
brama podróży rozwiera zaspane powieki
zroszone łzami kłębią się chmury
a dym w kominie płomienie dusi
jakby od zawsze szykował zmartwienie
za zimne lata tysiąca obrazów
przeszyte dreszczem jeszcze ciepłe ciało
zwiastuje przyjście nagich aniołów
pochłaniając myśli w rozżarzonym niebie
pozostaję w strachu nuklearnej wojny