skrzące śnieżynki chłód przynoszą.
skłębione wichry - bezsen nocą.
serce obawą co dnia grzeszy.
ja ciepłolubna marznę w dłonie
i tylko oczy szkliście błyszczą.
mogę jedynie zerkać w zgliszcza
- tej zimy wszystko tak splątane.
cierpliwie czekam do odwilży,
dmucham na zimne, parzę kawę.
nie założyłam rąk, naprawdę,
lecz los na sprawy moje gwiżdże.
świat przyzwolenie dał, niestety
temu, co ciepło śmiał odebrać.
o skierki mogę tylko żebrać.
czekać na feerię barw z palety.
wciąż jeszcze wierzę, chociaż ludzie
pytają co dnia: dajesz radę..?
niepokój widzę - maskę kładę,
że wszystko jakoś... - strachy łudzę.
pod maską słaba, bez pewności,
wiotka jak brzoza samosiejka.
niektórzy mówią: jesteś dzielna.
wtedy chcę krzyknąć: w bezsilności!
XII 2010