Stanęłam nieco obok sądząc że usłyszę
Nie co, a coś być może, może i coś jeszcze
Bardziej wyrazistego od wiatrowych skamleń.
Epoka jak opoka – w posągowej pozie
Stanowczo milczy o tym co zamyka usta.
Pustka w krtani kamienia; ciżba pytajników
Od zarania tych samych i nie od niechcenia.
Epoka się panoszy, głos daje pustyni
- w tej tylko ziarna piasku (też kamieniem były);
Nie zobaczysz człowieka, choć przecierasz oczy;
Widma, fatamorgany, spocone pragnienia.
W skałę niejeden ciskał wzrokiem i kamykiem
- czym miał pod ręką wówczas, gdy nic nie posiadał.
Ze zgrzytem, głuchym stukiem mściła się opoka;
Pustynia piaskiem w oczy; pod wiatr szczypał okruch.
Więc posiadł, obwarował, nie uronił krztyny
Z Pozłoty, Boga Zamiast, Bożka Bezznaczenia.
Jak stał tak stoi granit, wiatr jak szeptał szepce,
I tylko puste miejsce wydrążył rykoszet.