przemilczeć
choć raz nie uwolnić
kaganiec i smycz
na potok nałożyć
cisza będzie rozsądna
udany dystans nie wyrwie się
spod kontroli
bezpieczna poręcz
na tralkach zadrży
jak nie wysłany liść
w przestrzeń
powrócą do kosza
zrolowane dźwięki
na pół złożone akordy
półetki rodzą się co dnia
bez genezy i bezskutecznie
zachłystują banałem wzruszeń
zastyga wstrzymany oddech
w skurczonych płucach
niespełnienia