przez uchylone okno
niedomknięte balkonowe drzwi
zwabione zapachem kwiatów
koronkowym wzorem firanki
albo ciekawe innej przestrzeni
zaczarowaną krainą po drugiej stronie szyby
zdziwione swoją śmiałością
nieruchomiały w zachwycie
lub fruwały jak oszalałe
z nieznaną sobie wcześniej euforią
kobieta lubiła patrzeć
na ich wzorzyste skrzydła
mieniące się barwami przy każdym ruchu
taniec motyli ubranych w tęczę
przywoływał wspomnienia uśpionej przeszłości
kiedy między nią a światem panowała harmonia
a każdy dzień był przygodą
przywoływały wspomnienie wolności
zawsze gdy dostrzegała pierwsze objawy
niepokoju motyla
zamykała go delikatnie w dłoniach
lub przytrzymywała złożone skrzydełka
i wypuszczała na wolność
czerpiąc radość z tego jak prędko szybują w niebo
tego motyla jednak pragnęła zatrzymać
kolory wielobarwnie zachodzącego słońca
na jego skrzydłach
drgające światłocieniem podczas swobodnego lotu
budziły tęsknotę za utraconym rajem
im bardziej pragnęła go zatrzymać
tym bardziej wiedziała że musi go wypuścić na wolność
ujęła go najdelikatniej jak można w dłonie
tworząc z nich ochronną kulę
stanęła przed szeroko otwartym oknem
i unosząc ręce jakby w geście ofiary
otworzyła motylowi drogę do nieba
ale owad nie odlatywał
czy to odurzony zapachem jej skóry
czy spragniony ciepła jej ciała
długo jeszcze trwał w zawieszeniu
między jej sercem a umiłowaniem wolności
w końcu odleciał
może myślał że kobieta go nie chce
od tamtej pory w każdym zbłąkanym
którego skrzydła miały kolory zachodzącego słońca
kobieta widziała tamtego motyla
miała nadzieję że powraca