O To me oblicze
-zdrożony wędrowcze
sunięty z płotu
głuchawym łoskotem
W łzach mych widzę gąszcze
pomarszczonej szaty
w woalu zasłony
błysk marzeń w zaświaty
O jakże wspomnieć
te dziecięce lata
na rzeczne kąpiele
bryzgające tonie
strumieniową korę
krajaną kozikiem
i puszczane kaczki
zsuwające w wodę
Te znajome łąki
brnąc w słonecznym splocie
wciąż szczęśliwe serce
w czułych piersiach ziemi
radością tętniące
w młodzieńczy uroku
uśmiechnięte usta
wciąż pachnące mlekiem
Zwierciadło ty moje
zbielałe od mroków
czy kiedyś wytropisz
mnie choćby przelotem
i odwrócisz twarzą
patrząc prosto w oczy
spojrzeniem żyzności
w odmiennym wyrazie
O Jakże przejrzyście
odziani Tygrysy
łany ciągle nucą
pieśni w swojej duszy
objęte milczeniem
tęsknoty chóralnej
w czułych łzach Matczynych
pszenicy i życie...
============================
Józef Tomoń