szelest i szmery przedjesienne
słońce już boczy się i chowa
jak dąsy zmienne
płynie cisza
płynie dalej
nitki po drodze splata
rozplata
jeszcze za rękę trzyma
cienie zmęczonego lata
w trawie ożywia resztki krzątania
czerwień śród sadu krzyknie coś rześko
jeszcze nad chmurą ciepły błękit
płynie ciszą
płynie dalej
przegląda wspomnienie w stawie
nim deszczowym kaprysem
w jesiennej szarudze
przepadnie
wrzesień 2007