których nie sposób deklamować.
One cichaczem się podkradają
w pamięć. Puszczają korzenie,
by dojrzewać,
wyśpiewać,
wymilczeć.
Są takie strofy,
którym brak słusznego rytmu.
Własnym taktem o serca uderzają.
Ściany ciasne się zdają, jak pantofel
nie całkiem na miarę,
gdy rytmicznie,
lirycznie
przenikają.
Wersy czytane nie na głos,
choć głośne, dykcja jak trzeba
- małe kawałki
chleba
nieba.