Twojego milczenia
przechodziły moje slowa
przez twoje szare niebo;
szukałam Twoich kroków
w moich ironicznych porankach,
wygnałam schronienie,
uległam moim obawom.
Ograniczyłam moje slady...
abdykowałam moje królestwo.
Byłam pokojem w torrentach chimery
co maltretowały ołtarze Twoich snów.
Przeskoczyłam bariere przebaczania,
i pokaleczyłam moją dumę
probowając zapromieniować Twój
jesienny głos.
Pokonał mnie ból... byle jak sprzedałam
czas.
Czułam Cię, Płakałam o Tobie,
wymyślałam wymówki i wypowiedziałam
na głos twoje rady.
Byłam spokojem miedzy bryzą
która wchodziła w Twoje oczy
zaprzeczając pożegnanie co
sadzałes w mojej duszy.
Pokonało mnie zycie...mazałam swoje
wersy
Myślisz ze mogłam walczyc
z piekłem Twoich wątpliwości?
było mozliwe przekroczyć prawa
wszechświata?
To jest niewazne...to i tak niebyło realne.