gdzieś spod rzęs bezwstydnie zuchwałych,
nie prowokowałaś mnie wcale
bardziej niż parą nóg wspaniałych,
kiedy kpiąco zerkałaś na mnie
w półuśmiechu ukryta cała,
który powołał całą armię
żądz, by mnie zaatakowała.
stałem wpatrzony, wniebowzięty
w ciebie niby w święty obrazek;
zakochałem się niewzruszenie,
wiedząc już, że będziemy razem,
bo czułem, że trafił mnie piorun,
który się czaił w twoich oczach
przeszedł na wylot, bez oporu
i czarem miłości otoczył.