ci bogaci życiem
myją biedy łzami
by zapłacić słono
a ubodzy klaszczą
a igrzyska dla nich
i pękate skiby
pszenicznego chleba
ci życiem bogaci
w skrytości okruchy
przechowują - relikwie
nieujęte w słowa
pieszczą każdy sumiennie
po trochu oddają
wróblom co darczyńcami
ich kulawych kroków
uśmiechu na przekór
nie rozumiem odpustów
gdy wkoło dopusty
ciche z grymasem bólu
przed wrzaskiem pyszałka
który myśli że zawsze
zalśni wśród gawiedzi
nie wie że tylko sroki
wyłowią go z tłumu
by mieć skrzeczeć na co
nie rozumiem ni świata
ni zaświatów tajni
rozumieć zaprzestałam
prób ludzko upartych
ale pytam wciąż - głupia
czemu musi boleć
nawet gdy pogodzenie
układa się w głowie
w kruche antidotum
czerwiec 2009