w tym roku motyle zrodziły się z rozkładu
z ziemi w gruncie rzeczy bez aktu
drugiego bolesnego tworzenia
jakaś para widziała wschodzące mgły
nad rzecznym lasem zastoinowa kwaśna
oparła się natrętnym spojrzeniom
odmierzających czas cykad
kiedy zwisam swobodnie za lewą nogę
cała trucizna gromadzi się w płucach
pęcznieje w dwa dojrzałe meniski
zastyga w kolumnach naciekowych
wyposażyłem treść w foliowe woreczki
z lenistwa na święta nie umywam okien