- Przecież zawsze, przez te wszystkie lata trzeba było go dosłownie siłą ekspediować na należny raz w roku urlop! Zawsze zachowywał się jak pracoholik, nie potrafiący odpocząć od pracy! - pomyślała.
- Panie Janku! Czy coś się stało?!
Odchrząknął niepewnie i niewyreaźnie wyrzucił z siebie potok słów, z którego wywnioskowała, że wzywa go jakaś pilna rodzinna sprawa. Ale mówić o tym nie chciał.
Szef również był zaskoczony. Bez zbędnych ceregieli podpisał podanie i zaakceptował urlop. Domyślał się, że rzecz idzie o coś niezwykle ważnego i nie cierpiącego zwłoki.
Stał na peronie jak skazaniec. Nawet nie czuł wiatru, który smagał niemiłosiernie. a jesionka nie chroniła dostatecznie w ten wietrzny grudniowy dzień. Janek nie mógł się opędzić od natłoku pytań tupiących wewnątrz jego czaszki:
- Czego tak naprawdę chce Hanka?! Skąd te jej rozpaczliwe prośby o spotkanie, o jego przyjazd?! W imię czego zakłóca jego cenny spokój?!
W co znowu się wpakowała?!
I wreszcie:
- Czego od niego oczekuje?!
Natrętne myśli przerwał szczekający głos z megafonu, informujący, że "Pociąg do Warszawy...."
Sprawdził, czy bilet jest na swoim miejscu -w bocznej kieszeni jesionki, czy neseser jest porządnie domknięty... Powolnym krokiem skierował się do drzwi wagonu. Zajął miejsce w przedziale dla niepalących i na szczęście do tego przedziału nie dosiadł się żaden pasażer. Mógł więc śmiało próbować pozbierac rozpędzone myśli.
Szpital znajdował się na obrzeżach miasta. Okazały budynek otaczaly wysokie drzewa, tworzące imponujący park. Wzdłuż alejek ustawione były drewniane ławki. Latem musiało tu być pięknie. Ale Janek nie miał głowy do tego, by podziwiać uroki tego szczególnego miejsca.
Wszedł przez przeszklone drzwi. Zostawił w szatni jesionkę. Nałożył foliowe ochraniacze na buty i wolnym krokiem podszedł do windy. Ta powiozła go na czwarte piętro -wprost na wskazany w liście oddział.
Ponownie przez głowę przemknęły uparte pytania i niepokój... Niepokój o losy siostry. Miał nadzieję, że za chwilę uzyska wyczerpujące odpowiedzi.
- Zrozum, gdybym była zdrowa, o nic nie śmiałabym ciebie prosić. Wiem ile w życiu zaprzepaściłam , ile bezpowrotnie przekreśliłam. Nigdy niczego od ciebie nie oczekiwałam, nie niepokoiłam cię. Â?yłam na własny rachunek, tak jak umiałam,...a własciwie to tak, jak nie umiałam...
Wiem, że masz swoje życie, swoje własne sprawy i te swoje cholerne zasady..! Ale uwierz mi: nie miałam do kogo zwrócić się o pomoc...
Przerwał nerwowo jej wywód, kończąc z przekąsem zaczęte przez nią zdanie:
-... więc przypomniałaś sobie, że masz brata! Brata, o którym zapomniałaś dawno temu..!? Teraz, kiedy ci bieda..! Kiedyś...tyle wstydu..! Nie dawałaś znaku życia! Rodzice odchodzili od zmysłów..!
- Janku! Posłuchaj, proszę, pozwól coś wyjasnić, bo... nie mam wystarczajaco dużo siły, by mówić długo...
Szczupła, blada dłoń sięgnęła do szafki stojącej przy łóżku. Wyjęła z szuflady kopertę i podała bratu.
- To moja córeczka -Janka- Janeczka. -wskazała na niewielką kolorową fotografię.
- Ma pięć lat. W tej chwili jest w pogotowiu rodzinnym... na kartce zapisałam ci adres i telefon. Ona czeka na ciebie. Powiedziałam, że po nią przyjedziesz, ze zaopiekujesz się nią, że spędzi u ciebie ÂŚwięta, bo jesteś... dobrym człowiekiem.... Ona czeka, Janku...!
Janeczka w tramwaju nawet na chwilę nie przestawała szczebiotać:
- Wujku, kupimy te okrągłe ciasteczka, te z galaretką, dobrze? Takie bardzo lubię! A potem pojedziemy do ciebie i zrobimy herbatkę. Ja umiem robić herbatkę, bo jestem już duuuża! Będziemy grali w warcaby! Umiem, wujku, sama wiązać buciki! Zobaczysz -będzie fajnie! Mama mówiła, że lubisz bardzo grzeczne dzieci, a ja jestem baaardzo grzeczna! I będę ci malowała ładne obrazki, i będę bez płakania chodziła do przedszkola, i będę jadła te niesmaczne zupy z mlekiem! A potem mama, gdy już będzie zdtrowa, przyjedzie do nas!
Zobaczysz, będzie faaajnie!
Janek jak echo powtórzył:
- Będzie fajnie...
Wigilia w domu Janka była inna, niż wszystkie dotychczasowe. Właśnie nakrywał stół białym obrusem, a Janeczka ustawiała na nim talerze, komenderując z powagą i namaszczeniem:
- Jeden talerz dla Jaaanka....
- Jeden talerz dla Janeeeczki...
- Jeden talerz dla gościa, który może nie ma dooomku...
Zadzwonił telefon. W słuchawce Janek usłyszał znajomy, a dawno nie słyszany głos... Głos, którego się nie spodziewał, głos Małgosi:
- Dobry Wieczór, Jasiu! Chcę ci życzyć wspaniałych, zdrowych i pogodnych Świąt... Wczoraj odwiedziłam starą firmę i sekretarka przekazała mi zaskakujące nowiny! I jeszcze jedno: daj znać, jeśli bedziesz potrzebował jakiejkolwiek pomocy...
cdn...