Światła malowały smutek
Te okna wystawowe, jakby
Znały twoje wszystkie ucieczki i powroty
Łzy cię kiedyś opuszczą i pokażą plecy
Różowe półksiężyce będą błyszczeć w oczach
Zaplątane w twoje rzęsy
A smutek w granicach skory
Będzie wywabiany, stopniowo
Jak pokrzywa duszy, mruga do ciebie okiem
Przypomina to, tam i kiedy
Uciekasz od niego, po kolanach w gęstym śniegu
Wspomnienie, plami czyste sumienie
Na Placu Zbawiciela
Oddechy na szybach
A może to myśli płynące
Do Ciebie