Jestem mosiężną ręką
Skierowaną ku niebu
W dumnym uśmiechu
Z wysokim czołem młodości ,
Buzującym od wigoru życiem
Wodospadem uczuć, myśli i pomysłów
Aż do trzeciej na zegarze
Uśmiech i iskry wokół mnie się pylą,
Cieszę się i skaczę
A nóżką motylą dotykam duszy
Do-drugiej-przyjaciół,
Potem ciężkim krokiem
Wnikam w szarość dnia,
Płynę w rzece tłumów i umieram
Wsiadając do autobusu.
Po trzeciej jestem w domu
Przełączam się na prawe oko
Któremu pozwalam widzieć świat prawdziwy,
I tylko mechaniczne serce
Wytwarza echo w zagiętych szlakach myśli.
Kłamstwa nie ma.
Mam dwa światy w dwojgu oczu
Pół życia w jednym i drugie w kolejnym
Dzielę je równo, nie oszukuję?
Więc czemu?