rozproszone w białej czapie snują się bezsenne
zmysły zmrożone stają się niebezpieczną rafą
lubieżnie zakopane odpływają gdzieś w ciemność
chciałem wieczorem ulepić bałwana ze śniegu
dopiero co opadłego lecz dłonie mi zmarzły
nawet śnieżynki wyszły mi całkiem do niczego
o figlach na łonie przyrody mogę pomarzyć
dla mnie staruszka zanadto prawdziwa jest zima
już nie dam rady gimnastykować się na mrozie
burza hormonów już była i mnie się nie ima
bowiem zbyt duży jest między chcę a mogę rozziew
2010