który zewsząd mnie otacza niby płaszcz wodny
miękki, podatny a mimo to stale groźny,
gotów zmiażdżyć zatopić, całego mnie wchłonąć.
wysilam wszystkie zmysły napięte jak wanty
by bezpiecznie twój przestwór przepłynąć na przestrzał,
rozpinam spinaker doznań na wyznaczonym kursie,
dwie dryfkotwy za burty, niech wiatr wieje w żagle.
falują zmysły w orgazmu szalonym sztormie,
wciągany przez abysal i wyrzucony na brzeg
łapię oddech, tryskam ejakulatem słonym
jak Uranos i Afrodytą się wyłaniasz.
27.10. 2008