gdzie bór pierwszy usypia,<br />
Mokre liście wiatr nieśmiało<br />
kołysa, sny nowe układa lotny artysta.<br />
Tam częste dziewek tajemne spotkania.<br />
Chowają sie przed groźnym wzrokiem rodzica.<br />
Bez strachu mogą całować swe białe lica.<br />
Uczucie przeklęte złączyło im dłonie, <br />
serca się zrosły niewieście.<br />
W boru knieje wpędzone tulą się, tulą<br />
szlochając żewnie, bo ona jest ona.<br />
Miłości szlachetny trunek nie <br />
wszystkim dany wypicia.<br />
Szczęście to miały, nie szczędząc ni chwili,<br />
pławią się w roskoszy kochanki młode,<br />
smakując, spijając miłość z siebie nawzajem,<br />
toną i toną w odmętach plugawych,<br />
w czarcim kochaniu na wieki stopione. <br />
Zerwały się obie ze strachem przejęte.<br />
Ojcowskie wołanie z puszczy dobiega,<br />
aż koli w uszach, kłóci się z echem.<br />
Pobladły, struchlały.<br />
W obłędach serca, w strachu rozwiane<br />
wskoczyły w jezioro,<br />
By zawsze byc razem.<br />