Biały dzień przeszedł przez rzekę
ogarnął ich smutkiem a ziemię lodem
serce bolało chłopca ,
drzewa szumiały
licho wtopione
w krajobraz kresu
On trzymał ją za rękę i pochłaniał
niebo zająkniętym spojrzeniem ,
spali razem w kruchej ciszy ,
złączeni jednym snem o burzy ,
która pędziła ku nim
On patrzył , słuchał i szlochał
nie miał sił , nie miał odwagi
było mu przykro i samotnie a jej nieprawdziwie i
grzesznie