jak zwyczajny nastolatek
do tej środy godziny siedemnastej
gdy moje życie nagle ustało i
zaczął się koszmar mej matki.
Cała rodzina przerażenie odczuwała
wyrwę się z objęć śmierci?
I tak dni mijały narodziny Jezusa
przeminęły a ja spałem miną
miesiąc nawet dwa obudziłem się
nie świadom swej sytuacji matki szukałem
wstać chciałem z łóżka się sturlałem upadłem
ziemi twardość poczułem. Ja chodzić nie mogę
co się dzieje? Aż tu postać w bieli się zjawiła
tłumaczyć zaczęła nic nie rozumiałem.
Co się stało? Gdzie ja jestem?
Wszystkie pytania przestały mieć sens
gdy chodzić przestałem...