cierpiący iluzją
krwią matki
łona pełne
wyzwolone splatane
cięciwa nieogarnięta
do szału opętania
krzyk
rozproszony
długością palca wskazującego
zatraciła się w urojeniach błagalnych
miejskim stukotem
podeszfy białych głów
opatulone szalikami
zimno
mrówki w rękach zastygły
wnikając w glebę