na bagarku w koszu miał butli liter
coś w podobie jak likier,ambrozja boskich smaków
imaginacja chemicznych zakładów
gdy zjeżdzał ze schodka,koło podskoczyło
na chodniku pierdolnęło całe wino
koleś zszedł,popatrzył
jakby mu zabrali ostatnią z życiowej szansy
monolog stoczył z tą flaszką rozbitą
ty kurwo jebana,do niej wytrzaskał,jebana kurwo
cytuje,jak dotrze kolo na baze to mu wspułczuje
reszta chlorów go zlinczuje
każdy ma swoje kłopoty
od tej flaszki na ziemi do poważniejszej istoty