każdy dzień zrutynizowany
jeden po drugim jak zmieszane ze sobą ziarenka piasku w piaskownicy
nicość i pustka wszechogarniająca jączyła się nad miastem
ona jedynie z domu do pracy rowerem i pompką rowerową
codziennie przebijał się rower
codziennie musiała prosić syna o różne przysługi
odciągała go z uporem maniaka od jego pasji i namiętności życiowych
nie dawała mu skrzydeł rozwinąć
sącząc i niepokojąc zadawała mu kolejne rany
wypijała energię
swoim brakiem celowości skażała od najmłodszych lat
dla ludzi których spotykała codziennie roztaczała pozory
zakładając białe rękawiczki pod pretekstem dobrej matki żony i córki zakleszczała się na wszystkim co zobaczyła
swoim myśleniem i brakiem pogody ducha podświadomie zrażała do siebie najbliższą rodzinę
choć nikt tak naprawdę nie wiedział jakie jej życie było bezcelowe
o czym marzyła gdzie chciała uciec oraz jak mocno nie wierzyła w siebie
dzień za dniem jeden po drugim w chaosie codzienności jeździła do miasta po zakupy
wracała do domu karmiła chorą matkę
dawała jeść psu
wydawała kolejne sądy
bawiła się w wróżkę
przepowiadała przyszłość
czarnowidztwo ubierała w ładne słowa