ręka zagarnie to co do niej należy,
odnajdą się usta pocałunku tak spragnione
i ta, która zagarnęła wszystkie gwiazdy na tym pejzażu nieba,
pozwoli ogrzać się w najzimniejszy wieczór,
pośród krzewów kwitnących i blasku nocy,
towarzyszem będąc w ostatnią godzinę.
Znajdą się wtedy dwa ciała tajemne,
niby tak odległe, a jednak bliskie ze sobą,
w swej prostocie, promieniując barwami strumyka
wzburzonego emocjami tegoż spotkania,
a drzewa kołysząc się od śpiewu słowika,
z lekka spowiją dwa nasze istnienia,
łącząc je w jedną spójną całość.