myślami poranka zamglony.
Wpatrzony przed świtu skromności zbłąkana
dusza,pod tchnieniem wskrzeszona.
Woła cierpliwie,czeka na słońce,
na wiatr spoufalony na grzbiecie chmury.
Utonie,
głaskając pazury nocy błękitną powłoką
ciemną i jasną.
Nastało promiennie i zgasły cienie
rozchodząc się na cztery strony świata.