Pot oblewa moje skronie
Mocne nerwy, spięte dłonie
W moim sercu wielka trwoga
Mam kolegę... psychologa!
Głową kręcę
W bok, W bok!
Nie wiem gdzie mam podziać
przerażony wzrok!
"On prześwietli cię na wskroś
Zanim zdążysz wydać głos!"
Nie dam odrzeć się z godności
Będę milczał... dla pewności!
Nie wypowiem ani słowa
Tak! Milczenie! Złota mowa!
"On prześwietli mnie na wskroś
zanim zdążę wydać głos!"
Precz demony z mojej głowy!
Chyba staję się szalony
Tu pomoże tylko mistyk
Potrzebuję egzorcysty!
"On prześwietli cię na wskroś
Zanim zdążysz wydać głos!"
On w milczeniu czyta myśli
Pewnie wie już co się przyśni!
Kto pomoże, kto na Boga!
Potrzebuję psychologa!
"On prześwietli mnie na wskoś
Zanim zdąże wydać głos!"
Zmysły swoje postradałem
Proszę, ulecz, czyń swe czary!
W tym szaleństwie zapomniałem
że przez ciebie te koszmary...