z pająkiem na ścianie
za jedynego kamrata
już było
nic nie poradzę
znowu widzę z okna
samotnie kołyszącą się ławkę
ośnieżone huśtawki
także samotne
kłująca w oczy biel aż po horyzont
wilgoć - zimna wilgoć
nie ta gorąca z wnętrza naszych ciał
gdy kochaliśmy się tu ostatnio
a przecież jesteś
pamiętasz?
na dworze było minus dwadzieścia pięć stopni
a my otwieraliśmy okna
zmniejszaliśmy ogrzewanie
dziś kaloryfery letnie
kawa z termosu wystygła mdła
utraciła swoje znaczenie
dzieci pobiegły bawić się gdzie indziej
jedyne ciepło płynie
z szemrzącego nurtu głosów
kochanków za ścianą
i cichej muzyki z nie naszego już radia
a przecież jestem