Poczekalni pełnej krzeseł.
Ciągnącej się niemal w nieskończoność.
Obok mnie siedzi ktoś ale nie poznaje twarzy
Jest zamazana.
Odwracam się by spojrzeć w drugą stronę
I tu też nic - plama.
Nie znam tych ludzi… Bo niby skąd?
Ale wiem że są ludźmi.
Nagle z oddali słyszę nazwisko
Ktoś podnosi się i kieruje
Tam gdzie go wołano
Spoglądam na twarz
I tym razem wiem kto to jest
Znałam go w podstawówce.
Ale gdzie idzie, co się dzieje?
Jego twarz przypomina maskę
Próbuje zapytać ale mój głos
Rozmywa się w przestrzeni.
Wystarczy jedno spojrzenie
W puste oczy i wiem, to
Poczekalnia życia i śmierci.