Okrzyki w granitach
błyszczącego chłodu
w sześciany oczu
szepczące świstem
płuc przerażonych
Owinąłem wokół lewej dłoni
mokry sznur
i pobiegłem w otchłań daleką
winszować ruchu
w gardzieli słonej zapaści
patrzyłem w płomień przepaści
jak w lot Kalessina
[z mej ulubionej baśni]
Kolorowe wyspy , uczucia , sny
dumania w nieznania
wszystko zakwitło w wnęce zakrytej
a teraz wezmę cień przeczystej ciszy
w duszy zachowam , w jej najsubtelniejszej niszy
nikomu , nigdy nie oddam !
schowam