blaskiem pełniowych gwiazd,
trzy-dni-po-pełniowych,
doskonałości w niedoskonałości,
dziewczęcej kobiecości.
Wiatr zrywa słoneczniki
i dziurawi latawce,
wybrukowanemu mądrością
i rozsądkiem ideałowi,
wybrukowanemu kostką umysłowi.
Palce przebierają w popiole,
popiole spalonego świata,
nie zostało nic dla nas,
oprócz tych kilku chwil,
do rana ocierając się o niebo,
smutnych oczu i błędnych gwiazd.