Krucha jak skrzydło motyla – dusza
Podnosi dłoń, jak najwyżej pod światło
Ogrzewa przy szklanej żarówce
Zakrywając oczy
Nie chce dziś patrzeć.
Delikatnie bawełna zsuwa się z jej ciała
Już prawie naga
A ciągle ubrana, bo uczucia schowane
ukryte pod woalem tajemnicy
Cicho, bo jeszcze ktoś usłyszy
Od łez tak się dławi?