Śniło mi się, że z rozwianymi włosami
i sercem przepełnionym szczęściem,
spacerowałam po polu,
na którym znajdowało się różane królestwo.
Zachwycałam się i przystawałam przy każdym kwiatku. Szeptałam, ustami zatopionymi w płatki, czułe słowa
i miedzy nimi ukrywałam swoje największe tajemnice. Już miałam odejść, gdy stało się coś bardzo dziwnego. Róże zaczęły mówić.
Nie!...one kłóciły się, dokładnie tak, jak robią to ludzie. Nie mogłam uwierzyć.
Kwiaty, w których mieszka tyle miłości
tak się zachowują?
Róże herbaciane przekonywały,
że tylko one tak pięknie pachną.
Białe były dumne, że są czyste
i inne mogą im tej czystości pozazdrościć. Pomarańczowe zwracały uwagę na swoje cętki,
które świadczą o ich wyższości.
Czerwone mało nie pękły ze wściekłości.
Twierdziły, że to one są najpiękniejsze,
bo w nich zakochała się miłość.
Róże żółte po cichu i z wielką pokorą
skłoniły swoje główki, by nikt nie wypomniał im,
że są na służbie zazdrości.
A różowe wyśmiewały małe pączki,
które powoli zaczęły otwierać się na życie,
błagając o ciepłe promienie słońca.
Całą kłótnię przerwał człowiek,
który nagle wszedł miedzy róże.
Gwałtownym ruchem ręki ściął wszystkie różane łepki
i ofiarował je, wraz z cichym szeptem- KOCHAM CIĘ- swojej żonie.
I tak wszystkie kwiaty pogodził kryształowy dzban, ludzkie spracowane ręce i miłość, która trwa wiecznie
i na śmierć nigdy nie umiera.