gdzie wapnem wybiałkowane ściany
mieszały się wspomnienia z dzieciństwa
koślawym ruchem ręki jak rozłożysty scyzoryk
poszedłem do marysi i jej przyrodniego brata
wśliznąłem się ukradkiem przez szczelinę pomiędzy
deskami w głąb piwnicznego przejścia
cierpliwie zniosłem powbijane drzazgi
ukradkiem filowałem jak rozkręca się impreza
miałem cichą nadzieję że przyłączę się do rozhukanego towarzystwa
długo w ukryciu siedziałem
aż w końcu wszyscy trochę się podchmielą
czekałem
zanim marysia
wyjdzie i da mi jakiś znak
lecz ona chyba o mnie zapomniała
wszystko powoli mi drętwiało
całe ciało
wziąłem aparat i w końcu mogłem robić zdjęcia
w tym czasie zrobiłem najciekawszą w życiu dokumentację
stanu mojej świadomości