prostuje zmęczone skrzydła
układając się do snu
dłonie oplecione ciszą
składają się do modlitwy
kolejna zdrowaśka
odklepywana w pośpiechu
szeptem wzdycham
do uśpionego nieba
cisza
tylko anioł przez uchylone okno
zrzuca mi
chleb miłości
on jeden
nigdy mnie nie zostawi