bardzo pięknym, niebem zwanym;
nad jeziorem, gdzie rosną białe róże
ostatnimi czasy wielkie bywały burze.
burze emocjonalne, jeden, wielki huragan kłótni.
wszyscy ostatnio wychodzą stamtąd smutni.
niespodziewane stało się to,
że dzieję się tam samo zło.
ludzie temu zawinili!
oni huragan utworzyli!
w miejsce piękne, pary przychodzą się kłócić.
wiedzą, po co tam są, nie chcą się łudzić.
cała zła aura miejsca tego
rozprzestrzeniła się, nie wiedząc dlaczego.
zmieniając umysły wszystkim osobom,
by niszczyli się wzajemnie, między sobą
nagle w tym mieście, nad jeziorem
już nikt nie jest dla innych wzorem.
mimo, iż piękno miasta nie straciło uroku,
od tego czasu my dodajemy mu mroku.
my... jakie to obce słowo...
słysząc je, kiwam głową.
chce zaprzeczyć wspomnieniu,
które nie służyło spełnieniu
zza okien dobiegał słowiczy śpiew,
ale teraz i na ulicy unosi się gniew.
w mojej głowie nastał lęk.
to właśnie nasz świat pękł.
upadł, roztrzaskał, huragan pocisków
brud, nieład, kłamstwo, gra spisków
miłość, empatia... gdzie się podziały?
nie czas na to, ruszyły nasze oddziały
kiedy ujrzałam to prawdziwe oblicze
nastały łzy, których nigdy nie zliczę.
wszystkie maszyny śmiertelnie zahukały
wszystkie kobiety za partnerami płakały.
a, że przeciwieństwa się przyciągają
to zapewne wszyscy się domyślają,
z nieba, piekło się stało.
na opisanie, słów jest za mało.