słońce już zaszło,
na niebie szukają się gwiazdy,
a ona siedzi mi na kolanach,
obściskuje, obłapuje i wzdycha
i zaraz powie, niech tylko tego nie mówi,
zaraz otworzy usta i powie,
jak to bardzo lubi się do mnie przytulać.
Nie, tego miałaś nie mówić,
nie taka była umowa.
Jak bardzo mnie lubisz i być ze mną, sratata.
Sąsiadka przechodzi i krzyczy na swojego psa,
"Sonia! Sonia!"
Ja tylko wyszedłem z domu,
bo czułem się przez chwilę sam,
teraz nie zmieniło się zbyt wiele.
Tylko przez chwilę jak ją dotykałem,
na chwilę udało się o tym zapomnieć,
na krótką chwilę i tylko zapomniałem.
Na moment myśli przeniosły się bezmyślnie,
z głowy do rąk i było dobrze.
Ale nie było tam spokoju,
na chwilę tylko zapomniałem.
A starsza sąsiadka zawzięcie
szuka tego psa,
i ciągle krzyczy te pierdolone, dostojewskie
"Sonia, Sonia!"
Kochana Sonia.