małą zwinną czarodziejką
zataczając koła
oddala się na południe
zabierając ze sobą moją tęsknotę
przysiadam na przystanku
tramwaje nadal nie kursują
ciężkie powietrze
zatłoczonego miasta
przyśpiesza puls
a może to szczęście
wywołane twoją bliskością
rozsadza piersi pobudza zmysły
jeszcze kilka kroków
zadzwonię do drzwi
zobaczę uśmiech
roziskrzone oczy
przyciskając do serca
namiętnym pocałunkiem
zabiorę oddech
słowa zbędne
niech przemówią
stęsknione dłonie
wirujące języki
prężące się ciała
rozbiorę cię
pierwszym spojrzeniem
gorącym oddechem
dreszczem pożądania
zaleję pieszczotą
wschodzącego słońca
spąsowieją ściany
zatrzeszczy szafa
staniemy w płomieniach
gasząc swoje pragnienia