Pytając mnie o drogę
Rzekłam żem za młoda
I wskazać jej nie mogę
Przyszła i starowinka
Poczęstować chciała
Lecz ja nie jem przyszłości
Której nie widziałam
Sponiewierany przyszedł człowiek
Oczekiwał mej pomocy
Mnie uczono nie ufać
Mimo, że on już krwią broczył
Zapałętało tam się dziecko
O cukierka poprosiło
Dałam jeden, chciało więcej
Na oczach w wilka zmieniło
I mijał mnie też jeden bogacz
Nic nie potrzebował z pozoru
A też jednak czekał ratunku
Nie ode mnie- od aniołów
I chodzą tak wciąż co chwila
Młodzi-starzy, Pan-parobcy
Oni wiedzą, jak jeden mąż
Boją się głuchych szeptów nocnych