choć później będą prosić
byś przyjął ich jak swoje dzieci
wstają z ławek gdy tylko zauważą
że chcesz się przysiąść
udają, że Cię nie znają
odwracając swój chytry wzrok i kolejny
gwóźdź w Twe dłonie wbijając
z Twojego imienia uczynili
publiczny szalet
wyganiają Cię z domów
a przecież nie chciałeś im nic ukraść
tylko dać to czego nigdy nie mieli
nawet w szkolnych ławkach
nie ma dla Ciebie miejsca
z podium akademickiego
zostałeś strącony
Twoje słowa zniekształcają
nawet Ci, którzy codziennie
głoszą nowinę z ambony…
mimo to nadal jesteś
za nas…
dla nas…
po nas…