motyl trzepocząc prawie niedostrzegalnie prześwitującymi
skrzydłami kończy swój żywot przysiadając na pustym miejscu
byłego gwoździa trzymającego swoimi czasy
spróchniałe drewno przemalowanej na złoto
ramki mlecznożółtej fotografii
rodzinnej z anonimowymi dłońmi i martwymi
oczyma patrzącymi w stronę zepsutego
obiektywu i drgającej, niesprawnej i nieopanowanej
ręki fotografa umierającego na alzheimera.