w łuk się napina
doganiasz swój cień
brakuje oddechu
Przy wodospadzie
na końcu przełęczy
kaczeńce rozrzucasz
batyskafem zwiedzam
wąską cieśninę
Wiruję w przestrzeni
mosty zrywam stare
przeszklonym wzrokiem
wgniatam w podświadomość
słone przepowiednie
górnolotne frazy
idą do lamusa
a serce do szafy