i środek duszy gdzie skupia się moje człowieczeństwo
gdzie wiem, że nie potrzebuję kompetencji
by powiedzieć nie
ale nie umiem
niewerbalne sygnały dają początek piekłu
nacisk
brak wyboru
brak drzwi wyjścia
źle nastawione zwrotnice
agresja, której można dać wyraz nie zmniejsza się
lecz wzmacnia
Boję się
słowa i ton nabierają mocy okrutnej i jadowitej
na tej drodze nie ma już znaku stopu
Boję się jeszcze bardziej
dziecięce łzy tak słone aż boli serce
widzę i czuję głęboko
rozdarta
obelgi, oskarżenia
destrukcyjny konflikt narasta
zbliża się ciałem postawnym
pięści i ręce muskularne podnosi
te, które po przebudzeniu ogląda, dotyka
i w zachwyt popada
Rani!!! Obrona z odwetem. Rani jeszcze bardziej!!!
ja to wiem
inaczej się nie da
świat tłuczonych popielniczek nigdy się nie kończy
a iskra z jednego ogniska
nie skacze do drugiego
zostaje tam gdzie zapłonęła i tam gaśnie
a obok za ścianą śpi wciąż ta sama
lecz teraz już inna
ciągle jednak kamienna
teraz już zła i rozgoryczona
starsza kobieta-mama
okolice wiedzą
z twarzy czytają zmęczonej
już nic w sobie nie pielęgnuję
płaszczyzna staje się przestrzenią
niejasny początek
zła interpretacja
polaryzacja ściągająca mnie w dół
ale gdzie jest echo?
stracone możliwości stracone możliwości
utrata sił i chęci utrata sił i chęci
bezradność bezradność
ciągła cenzura ciągła cenzura
koniec koniec
śmierć? cisza, nadzieja
I tylko pytam czy Bóg tak chciał?